NASZA TWÓRCZOŚĆ
W tym dziale będziemy zamieszczać różne wasze prace. Od prac plastycznych, po fotografie i inne wasze dzieła.
Pierwszym odważnym który chce pokazać nam owoc swojej pracy jest Mateusz. Oto fragment jego książki zatytułowanej War World. Biorąc pod uwagę lenistwo autora na całość przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać :)
®
Rozdział 1
Ucieczka
Ciemność osnuwała krainę zła i wszelkiego grzechu, a padający śnieg ciął powietrze jak nóż wbity w ciało ofiary. Wiatr duł i pędził jak rozszalały byk i wzmagał tylko siarczysty mróz, który od wieków panował w tej krainie. Zwano ją War World*. Była to mroczna, nie znana, tajemnicza kraina, w której panowało najstraszliwsze zło jakie panoszyło się na tym świecie. Obejmowała ona całą wyspę na której się znajdowała. Wyspa owa została zapomniana przez ludzkość z powodu wulkanu na środku wyspy który był cały czas czynny i nazywał się Oko Ognia. Jego środek nie był dostępny dla ludzi, a ponieważ widzieli oni tylko lawę która buchała ze środka myśleli że jest to miejsce zamieszkania boga śmierci, pana ognia Tantarosa. Był on najokrutniejszy ze wszystkich bogów. Przepowiednia głosiła, że z tego wulkanu wyjdzie zło które rozpanoszy się na wyspie i w przyszłości przysporzy ludziom wiele kłopotów. Dlatego ludzie, elfy i krasnoludy stworzyły koalicję która w przyszłości ma pokonać to zło. Ludzie dla celów bezpieczeństwa opuścili wyspę i strącili na nią wszystkie dziwne stworzenia takie jak minotaury, cyklopy a nawet smoki. Magowie otoczyli wyspę magicznym kręgiem dzięki któremu można było wejść na wyspę ale wyjście już było nie możliwe. Ale czy na pewno? Nie. Osoba która znajdowała się na wyspie a miała czyste serce mogła z niej wyjść. Ale odkąd magowie utworzyli tę barierę nikt ani nic nie próbowało dostać się na wyspę. Tymczasem na wyspie dał o sobie znać wulkan. Wybuch wstrząsnął całą wyspą a fale które utworzyły się z powodu tego trzęsienia ziemi dobijały do brzegów lądu na którym żyli ludzie. Nazywano go Sacrom Domin*. Było to odwieczne skupisko ludzkości. Piękna i zachwycająca kraina w której zawsze panowała pora letnia. A gdy fale zła dobiły do ich lądu w sercach ludzi przeszedł dreszcz który wstrząsnął wszystkimi ludźmi przypominając o przepowiedni. Z otchłani wyłoniły się bestie takie jak orkowie i czarne elfy. Objęły one całkowitą kontrolę nad wyspą, a orkowie służyli im jako żołnierze. Dlatego elfy przejęły kontrolę, ponieważ tylko one wiedziały o pokładach rudy z której można było wytopić potężną broń, która była zawsze ostra nie do zniszczenia i emanująca w nich moc zła, ranionemu przeciwnikowi zadawała dwukrotne cierpienie. Dlatego niedługo po wyjściu z otchłani wulkanu, te ohydne stworzenia rozpoczęły wydobycie rudy i przetapianie je na miecze. Z tą bronią nikt ani nic nie mogło się przeciwstawić złu. Niedługo po tym wydarzeniu, koalicja elfów(wysokiego rodu a nie ciemnych), ludzi i krasnoludów rozpadła się i nikt nie mógł już powstrzymać zła jakie rozprzestrzeniało się po całym świecie. Wojska orków zaatakowały wybrzeże Sacrom Domin. Z podbitych ziem zabierano młodych ludzi do lat trzydziestu i transportowano ich na wyspę i tam zmuszano ich do wydobywania rudy.
Tego dnia kolejny transport z więźniami zawitał niedaleko kopalni. Więźniów transportowano w wielkich wozach zaprzężonych w minotaury i cyklopy pod eskortą pięciu orków. A w dzisiejszym ,,towarze” znajdował się nasz bohater...
*War World – ang. Świat Wojny.
*Sacrom Domin – w języku elfickim znaczy dosłownie Świat Dominatorów.
Matiangelo miał specyficzne imię, ale z czasem wszyscy w jego wiosce przyzwyczaili się. Nazywali go po prostu Mati. Był to spokojny z natury chłopak nie wysoki i szczupły. Miał piękne złote włosy, które w blasku słońca mieniły się jak złoto. Twarz miał zwyczajną jak każdy inny chłopiec. Jego ręce były umięśnione i twarde jak stal, ponieważ co dzień pomagał ojcu kowalowi wykuwać miecze dla straży miejskiej. Jednak był to w głębi serca twardy mężczyzna, który gdy ktoś był w potrzebie zawsze przychodził z pomocą. Za to często dostawał lanie od ojca. Ubrany był w strój z czerwonego materiału z naszywaną złotą koronką i srebrnymi guzikami. Zawsze przy sobie nosił miecz, który mu ojciec wykuł na jego urodziny które odbyły się nie dawno. Mat liczył już sobie trzynaście wiosen. Lecz kilka dni temu orkowie napadli jego wioskę i wybili w pień wszystkich ludzi. Tylko on i dwoje jego przyjaciół ocalało. Mieli na imię Sara i Thomas. Sara była małą blond dziewczynką w niebieskiej sukience z falbankami i w kapelusiku. Mała, niepozorna i strachliwa dziewczynka o miękkim głosie była prześliczna. Lecz gdyby ktoś zaatakowałby jej przyjaciół bez wahania rzuciłaby się na niego. Zaś Thomas, był dość wysokim jak na swój wiek chłopcem, o czarnych włosach i zielonych oczach. Był on synem farmera i dla niego też byli najważniejsi byli jego przyjaciele, ale miłował także przyrodę. Była dla niego jak drugi dom a za razem przyjaciółka. Często przesypywał noce pod gołym niebem śpiąc na miękkim mchu. Cała trójka była najlepszymi przyjaciółmi jakich można było zobaczyć w tych ciężkich czasach wojen. Lecz teraz ich życie radykalnie się zmieniło. Napad na wioskę i zabójstwo ojca Matiangela było szokiem dla niego samego i dla Sary oraz Thomasa. Orkowie nie oszczędzili nikogo nawet malutkich dzieci. Tych troje próbowało uciekać więc ich karą, którą uważano gorszą od śmierci, miała być wieczna praca dla sił mroku w kopalniach rudy.
-Gdzie oni nas mogą wieźć?- powiedział Mati do Thomasa.
-Nie mam pojęcia ale myślę, że...-
-Jedziecie do samego piekła- przerwał im strażnik zza okna słyszący ich rozmowę.
Był to niezbyt urodziwy ork, z wielkimi kłami wyrastającymi z dolnej szczęki. Jego głos był przerażający, zimny i oschły jak wióry. Ale chłopcy kontynuowali rozmowę nie zwracając uwagi na strażnika z świńską mordą.
-Do piekła... Może on mówi prawdę?-
-Nie bój się Mati, nic nam nie grozi przecież ja tu jestem.-
-Tak wieżę w ciebie, ale ta potężna armia, jest naprawdę ogromna!-
-Wojska w Sacrom Domin długo nie wytrzymają naporu wojsk zła. Jedynym ratunkiem jest pomoc ze wschody i południa.-
-Masz na myśli wojska elfów ze wschodu i krasnoludów z południa?-
-Tak, ale nie wieżę żeby przybyli nam na ratunek. Musimy sobie dawać sami rady.-
-Lecz ludność w głębi lądu nie wie o ataku.-
-Skąd ta pewność?-
-Zwiadowca z naszej wioski gdy zasiadał na konia, został trafiony strzałą w krtań i zginął.-
Ta wiadomość bardzo zasmuciła Thomasa. Mati widząc smutek w oczach przyjaciela postanowił go pocieszyć.
-Nie bój się, będzie... Ahhh! Moja głowa! Co się ze mną dzieje!? Aahhh... -
Matiangelo upadł a jego przyjaciele rzucili się z pomocą. Mało mówna Sara przebudziła się. Ujrzawszy Matiego gorzko zapłakała i powiedziała tylko:
-Nie on! Znowu nieżywy człowiek! Nie ja chcę do domu!-
Sara dostała ataku paniki i zemdlała. Lecz Mati wcale nie był nieżywy. Po prostu zemdlał.
Głowa po przebudzeniu bardzo go bolała i słyszał tylko dzwonienie w uszach przypominające dzwony kościelne.
Mati nie wiedział gdzie jest, lecz Thomas pośpieszył koledze z wyjaśnieniami .Znajdowali się w kopalni na wyspie, a tak dokładnie na stołówce. Mieli właśnie dostać swoją porcję ,,jedzenia”, jeśli zielono- brunatną maź, można nazwać jedzeniem. Mati nie zjadł nic bo za bardzo bolała go głowa.
-Ahhhhh... ależ mnie boli głowa... co się stało ze mną?-
-Nie wiem – odpowiedział Thomas zakrztuszając się jedzeniem- Nagle zabolała cię głowa i zemdlałeś. Zdążyłem zauważyć tylko jedno, gdy mdlałeś twoje oczy zaczęły tracić kolor z niebieskiego na coraz bardziej jasny, aż w końcu miały kolor biały jak śnieg.-
-Dziwne, czułem się jak w ekstazie tak jakoś dziwnie nie swojo. Moja głowa bolała mnie coraz bardziej, aż ból ustał i wtedy... nie pamiętam.-
-Sara także zemdlała ze strachu bo myślała że umarłeś.-
Wtem Sara jak na zawołanie wyłoniła się zza rogu jadalni. Była blada jak ściana, a jej wiecznie rumiane policzki straciły swój kolor. Miała podartą i brudną sukienkę. Zresztą wszyscy takie mieli. Wokoło było pełno niewolników z rasy ludzkiej ale nie tylko. Było także kilka elfów i krasnoludów. Ale najwięcej było minotaurów i innych dziwnych stworów.